26.11.2016

Nowy kalendarz do pobrania - Grudzień 2016

Mam dziś dla Was kalendarz - nie, nie adwentowy! Nie wiem, czy ja kiedykolwiek zdobędę się na stworzenie choć jednego kalendarza adwentowego i jakichś świątecznych ozdóbek. Może za jakiś czas, kiedy spełnię już swoje marzenie, zostając rencistką. Będę wtedy mieć mnóstwo wolnego czasu i z nudów zacznę robić to wszystko, czym teraz gardzę: oglądać "Przyjaciół", prowadzić długie rozmowy przez telefon i płodzić bożonarodzeniowe stroiki z igliwia.

Tymczasem wróćmy do naszej listopadowej tradycji - tak, nie bójmy się tego słowa. Głęboko wierzę, że jeśli coś się robi już drugi raz, drugi rok z rzędu, to można to uznać za tradycję. Moim listopadowym zwyczajem, który trwa już od... 2015 roku (wow!), jest nieobchodzenie imienin - zostało to podyktowane faktem, że i tak prawie nikt o nich nie pamiętał. Zamiast więc ze łzami w oczach czekać na smsy, kwiaty i tanie bombonierki, w których czekoladki są pokryte takim białym nalotem, dwudziestego piątego listopada, w katarzynki, siadam i robię dla Was kalendarz na przyszły rok. I tak rok w rok, począwszy od 2015 [słownie: dwa tysiące piętnastego] roku po Chrystusie. Wiem, imponujące.

W tym roku bardzo chciałam pchnąć projekt nieco dalej, odejść od minimalistycznego black&white i stworzyć kalendarz inspirowany naturą. W serwisach z darmowymi fotografiami znalazłam piękne zdjęcia, ale towarzyszyła mi obawa, że z wizji, którą mam w głowie, powstanie po prostu kolejna wersja nieśmiertelnego hitu ze wszystkich stacji benzynowych zatytułowanego "Pejzaże". Znacie ten klimat, jestem pewna: złocące się na polu pszeniczne łany, zachód słońca nad Śniardwami, świecący odbitym światłem Giewont. I konie, dużo koni.

Myślę, że ostatecznie jakoś wybrnęłam z zadania, a tradycyjne, lekko kiczowate "Pejzaże" dostały nową, nieobciachową twarz. 
I nie ma żadnych koni. 
Ani zachodów słońca. 
Ani koni galopujących w świetle zachodzącego słońca. 

Podobnie jak w zeszłym roku, wypuszczam najpierw pilotażowo grudzień - żebyście mogli wypróbować kalendarz jeszcze w 2016 i ocenić jego przydatność dla Was. Jeśli będziecie mieli jakiekolwiek wskazówki lub sugestie poprawek, dajcie znać.


Oto grudzień 2016:



A tak będzie się prezentował cały przyszły rok:


Jeśli udostępnicie tego posta dalej, będzie mi bardzo miło, a moje młodsze dziecko na pewno poczuje, że nie na darmo przesiedziało ciurkiem dwadzieścia sześć godzin przed telewizorem, kiedy matka robiła jakiś "karendas".

Przy okazji, jak już puścicie w ruch drukarkę (oczywiście w pracy, na służbowych tonerach), możecie rzutem na taśmę druknąć coś z poprzednich postów: