2.11.2016

Zielona kanapa i reszta, czyli zmiany w salonie

Będę szczera: cieszę się na tego posta jak kleszcz na sezon jagodowy! Nareszcie mogę Wam pokazać nasz salon w całej okazałości. Może "okazałość" to nie jest odpowiednie słowo, bo przecież Kaplica Sykstyńska to to nie jest, ale nie o to chodzi. Chodzi o szerokie kadry. Rety, jakie to miłe uczucie: skakać z aparatem tu i tam, nie przejmując się wcale, czy w wizjerze nie ujrzę nagle naszego starego, parszywego narożnika. 

Do tej pory odkrywałam przed Wami pojedyncze kąty w salonie: jadalniany, "prlowski", "wiejski", itp. Złożenie tego w całość i zwizualizowanie sobie, gdzie co jest, było wręcz niemożliwe.

Z tym już na szczęście koniec, bo od niespełna tygodnia jesteśmy posiadaczami nowej, zieloniutkiej kanapy, której wcale a wcale nie musimy się wstydzić przed gośćmi! To dla nas nowość. Jestem też bardzo zadowolona, że udało mi się zrobić jej dużo zdjęć, bo, niestety, żadnej sofie w naszym domu nie wróżę długiego życia w czystości. Zabrzmiało jak na katechezie, wiem, a będzie jeszcze gorzej. Dziś rano stanęłam bowiem w zadumie nad kilkoma plamami, których jeszcze wieczorem nie było - pewnie długo bym się zastanawiała, skąd pochodzą, gdyby nagle nie podbiegł Mały i nie wytarł w siedzisko świeżej porcji smarków. Także tego. Skoro dziś Dzień Zaduszny, to spieszmy się kochać czyste kanapy, tak szybko odchodzą...

Zielona sofa w salonie

Poprzedniemu meblowi, choć zniszczony przez koty, dzieci i przeze mnie, kiedy zasnęłam z browarem oglądając telewizję (patologia, wiem... strasznie mi szkoda tego piwa), trzeba jednak oddać sprawiedliwość: wspaniale służył nam przez ostatnie pięć lat. Bywał pirackim okrętem, statkiem kosmicznym, przestronnym camperem, trampoliną, płótnem malarskim, kocim drapakiem, stołem, a co poniektórzy pomylili go nawet parę razy z toaletą. Do tego był najwygodniejszym narożnikiem świata - mogliśmy z Mężem oboje leżeć na nim oglądając film i wcale się nie dotykać! Ba, mógł leżeć między nami kot i też nas nie dotykać! Tego z pewnością będzie nam brak. No, przynajmniej póki nie dorobimy się jakichś fajnych foteli.

Skoro o fotelach mowa, to zdradzę Wam, że ten pokój czeka jeszcze naprawdę ogrom zmian, zanim poczuję, że jest to skończone "dzieło". Póki co czarno-biały dywan SILLERUP z IKEA, który brudził się od samego faktu, że istniał, wymieniłam na ręcznie tkaną orientalną wełenkę z OLX, odnowiliśmy stolik kawowy wykonany ze starej szkolnej ławki i odświeżyłam Wyjątkowo Szpetny Fotel. Na kolejne działania czekają:
  • Głośniki (są uberszpetne; nie znoszę ich)
  • Szafki pod TV (frontom należy się wymiana lub przemalowanie; na górę wypadałoby rzucić jakiś blacik)
  • Zegar (już miałam nadzieję, że się zepsuł, ale jednak chodzi... ech)
  • Ściana z telewizorem (żeby odciągnąć uwagę od TV, muszę tu chyba zrobić jakąś galerię)
  • Regał na książki (ikeowskiego KALLAXA chciałabym zastąpić customowymi półkami pod sam sufit)
  • Fotele (przekopuję OLX w poszukiwaniu czegoś wygodnego, taniego i niedaleko mnie; na razie z marnym skutkiem) 
  • Okna (wciąż się zastanawiam nad wystrojem i rozważam przeszycie szarych lnianych zasłon na rolety rzymskie)
  • Kaloryfery (jak wygram w totka to wymienię na nowoczesne matowe żeberkowce)
  • Obrazy olejne (czekają na oprawę)
  • [Tu wpisz co jeszcze przyjdzie ci do głowy]

Wniosek jest taki, że tematów na bloga nie zabraknie mi co najmniej do 2023 roku. A tymczasem, jeszcze w 2016 zapraszam Was na rundkę - szybko, szybko, bo się ściemnia!


vintage furniture
wallpaper in the dining room
kanapa w kolorze zielonego groszku
pumpkin decoration
green couch
wnętrze w stylu mid century modern
eklektyczne wnętrze
eclectic style
boho living room
painted rattan furniture
zielona sofa

Najważniejszy test jakości zaliczony!