19.12.2016

Najpiękniejsze świąteczne wianki - mój subiektywny wybór

Mój stosunek do Świąt Bożego Narodzenia zatrzymał się gdzieś na etapie ósmej klasy (#gimbynieznają) i okresie buntu. Kojarzycie ten czas w życiu nastolatka, kiedy co najmniej raz na tydzień wyznaje nienawiść tym cholernie obciachowym ludziom po czterdziestce, którzy z nim mieszkają, nosi w kółko ten sam sweter i jest w zasadzie głuchy, bo myśli, że włożone do uszu słuchawki służą głównie do puszczania muzyki współpasażerom autobusu? No właśnie.

Wprawdzie minęła mi taka najbardziej zaciekła nienawiść do Świąt, ale - gdyby nie moje dzieci (wszystkie; łącznie z blogiem) - te kilka dni w roku byłoby mi zupełnie obojętnych. Staram się jednak wprowadzać nieco świątecznego klimatu do swojego otoczenia i - przede wszystkim - do mojego zamrożonego niczym gęś z Lidla serca. 

Roztapiam więc ten mięsień powoli i stopniowo: słuchaniem amerykańskich hitów bożonarodzeniowych z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, patrzeniem na sznury malutkich, migoczących światełek, narkotyzowaniem się zapachem świeżych pierniczków i zimowej herbaty. Czasem zdobędę się nawet na jakiś typowo świąteczny zakup, na zimowe DIY i nawet, jeśli ten brzydki diabełek szepcze mi z ramienia, że to głupota, bez sensu i wszyscy zginiemy, to radocha moich synów ze wszystkiego, co świąteczne, wynagradza mi jego zrzędzenie.

I tylko traumy łamana się opłatkiem nigdy nie przezwyciężę.

W tym roku pobiłam swój rekord z przedszkola i stworzyłam aż dwa bożonarodzeniowe projekty: kosmiczne ozdoby choinkowe i multiiglasty wianek. Szok i niedowierzanie, wiem. Skoro już mój własnoręcznie wykonany wieniec ma przejść do historii, niech zrobi to w doborowym towarzystwie - oto najpiękniejsze - moim zdaniem - blogowianki z ostatnich lat (kolejność losowa, ale mój pierwszy):

Ten rozczochrany jeżozwierz to mój własny, tymi rencyma stworzony wianek. Nazywam go wiankiem multiiglastym, bo do jego zrobienia wykradłam z ogrodu rodziców gałęzie sosny, dwóch rodzajów jałowca i dwóch rodzajów świerku.


Marta z My little home my passion powiesiła swój piękny, gęsty wianek nad stołem, co zdecydowanie wyróżnia go w niniejszym zestawieniu.


U Karoliny z House loves kompozycja z zielonych gałązek zdobi drzwi wejściowe do domu. Wejście z klasą!


Ania, znana wszystkim jako Scraperka, stworzyła śliczną ozdobę, której głównym elementem są gałązki tzw. eukaliptusa górskiego.


Jodłowe wianuszki Clary z bloga Interiors by Clara są bardzo proste, ale nie brakuje im uroku.


Marta, mieszkanka Bosego domu, swój wianek stworzyła jako jesienną dekorację, ale doskonale wpisuje się on również w klimat Świąt.


Martę, autorkę Hoo hooo things, uwielbiam za umiejętność wydobywania piękna z rzeczy skromnych i prostych. Takich jak ten wianek.


Wianek Magdy z All things pretty wyróżnia się, bo tak naprawdę... nie jest wiankiem. Ta zimowa ozdoba nie powstałaby bez tamborka i kawałka ciepłego, zimowego swetra.


Agnieszka (pseudonim operacyjny: Pani Kredka) ze starego swetra i słomianej obręczy potrafi wyczarować... trzy różne wianki! Nie wierzycie? Kliknijcie w powyższy link.


Ilona, autorka bloga Przeplatane kolorami nie tylko nauczy Was, jak stworzyć bazę do wianka, ale i pokaże, jak połączyć zwykłe, świerkowe gałązki, by stworzyć piękny wieniec.


Ten wianek zrobiła Milena i niech was ani trochę nie dziwi jego uroda - Milena pasjonuje się florystyką i takie rzeczy ma w małym palcu - więcej możecie obejrzeć na jej fanpage'u Lena Florist.


Nie wiem, co zachwyca mnie bardziej: ten wianek czy jego zdjęcie. Agnieszka z bloga W cieniu starej jabłoni zarówno fotografię, jak i tworzenie cudnych dekoracji ma opanowane do perfekcji!



Niestety, nie udało mi się sfotografować i opisać procesu tworzenia mojego poczochranego wianka, ale mam kilka przydatnych wskazówek:

  • jako bazy możesz użyć aluminiowego wieszaka z pralni - wystarczy, że nadasz mu zbliżony do okręgu kształt, zostawiając haczyk jako zawieszkę
  • używaj rękawiczek!
  • najlepsza do przymocowania gałązek do obręczy byłaby taśma florystyczna lub drucik. Nie mając na stanie żadnej z tych rzeczy, wypróbowałam: tasmę washi (pfff), gorący klej (no comments), a wreszcie zwykł zieloną mulinę, która okazała się strzałem w dziesiątkę!
  • koniecznie sprawdź, czy Twoje gałązki nie zostały obsikane przez koty (wiem, co mówię!)
  • nie rób tego w nowych spodniach! (żywica...)

To jak? Wieszaki w dłoń i sru!