Już myślałam, że się nie uda! Pisaliście do mnie i pytaliście, czy wyrzucę z siebie w tym roku jakiś kalendarz, a ja nie umiałam odpowiedzieć. Bo z tym kalendarzem to zawsze taki spontan: w czwartek nie mam ochoty, pomysłu ani projektu, a potem wystarczy jedna zarwana noc i w piątek - pyk! - kalendarz gotowy. Wprawdzie odsypiam potem na stole konferencyjnym
Nasze ulubione książki - wiem, to nie brzmi dobrze...
To brzmi jak zrobiliśmy brzydką kupkę , nie lubimy cielęcinki z ryżem i - moje ulubione - mamy już dwa ząbki! Kiedy słyszę z ust radosnych matek to ostatnie zdanie, zawsze zaczynam się baczniej przyglądać ich uzębieniu i nie mogę wyjść z podziwu nad osiągnięciami współczesnej stomatologii protetycznej. Kur
Teraz jest taka moda, że internetowi influencerzy muszą wywierać presję motywować . Motywują do odchudzania, do biegania, do picia zielonych koktajli, do własnoręcznego lepienia dzieciom zabawek, do odchodzenia z korpo, do podążania za marzeniami, do zaciskania pośladów i udawania, że ogarniamy życie. Ja też, chcąc być trendi, dżezi i fancy-schmancy, w opisie
W mojej rodzinie jest taka anegdotka, jak to do dziadka Leszka przyszli koledzy, a dwuipółletnia ja robiłam za atrakcję dnia, literując im Życie Warszawy . Niby fajnie, jest co wpisać do CV, ale co się podczas tego wieczoru biernie najarałam, to moje.
Ale tak, fakty są takie, że od zawsze kochałam czytać. Pożerałam księgozbiory szkolnych i osiedlowych biblio
Jestem opieszała.
Bogowie, jaka ja jestem opieszała! Mogłabym być jakimś lewitującym Guru Opieszałości w sekcie Czcicieli Metody Małych Kroczków. W dowodzie osobistym dopisałam sobie markerem drugie imię: Może-Juuutro... Odłożyłam już chyba wszystko, co da się odłożyć. I to więcej niż raz. W słownikach zamiast definicji opieszałości mogłaby się znajdować j
Ostatnio jakoś tak się składa, że ciągle wychodzę ze swojej strefy komfortu. Zaczęło się... od wrotek.
Zbliżał się wieczór panieński mojej przyjaciółki, dziewczyny wesoło zarządziły, że na rozruch pójdziemy na wrotkowisko, a ja na to - nie mniej wesoło - że po moim trupie. Względnie po dużej dawce alkoholu. Koniec końców, nie tylko te śmiercionośne wrotki z
Przeżyliście kiedyś wielkie rozczarowanie? Ale takie naprawdę, naprawdę druzgocące?
Ja dwukrotnie.
Pierwszy raz - latem dziewięćdziesiątego trzeciego roku. Miałam wtedy osiem lat i pech chciał, że przyśnił mi się bardzo realistyczny sen, w którym rysowałam ślicznego zajączka. Zajączek, a właściwie zajęcza samica, trzymała w łapkach jedno ze swoich mięciutk
Z modą jest trochę jak z zażywaniem narkotyków - w głębi duszy pewnie każdy chciałby spróbować, powiedzieć, że wie, że się zna, że on też . I choć fajnie by było móc mrugnąć okiem do znajomej, pochwalić się przed kumplem z ławki, opowiedzieć to i owo na rozmowie o pracę, to jednak publicznie o tym mówić jakoś... nie wypada. Bo "Dzieci z dworca ZOO",
Nie wiem, kiedy dokładnie skończyło się moje dzieciństwo: kiedy przestałam ślinić końcówki wyschniętych flamastrów czy ostatniego dnia listopada 2016, gdy czytałam Wasze odpowiedzi na moją ankietę . To był chyba pierwszy raz, kiedy musiałam stawić czoło tylu jednoczesnym opiniom na swój temat. Dzień, w którym opublikowałam owego posta, był dla mnie psychiczn