W XX wieku prawie uśmierciłam moją mamę, a było to w dniu, gdy tata kupił pierwszy kolorowy telewizor. Siedziałam na drzewie przed blokiem i dostrzegłam go w oddali, niosącego jakiś wielki, mało poręczny sprzęt. Zlazłam z drzewa ze zwinnością potwierdzającą, że mamy z małpami wspólnego przodka i najszybciej jak potrafiłam pobiegłam z tą dobrą nowiną do domu.
Są na tym świecie dwie rzeczy, które dają mi poczucie totalnego spełnienia. Domknięcia doskonałego w swych krągłościach obwarzanka życia. Orgazmicznego połączenia z Ziemią, Słońcem, Kopernikiem i satelitami Google Maps. Głębokiego przekonania, że - mimo rokowań mojego wychowawcy z liceum - mogę uczynić tę planetę lepszym miejscem i zostawić po sobie wyjątkow