Ostatnio jakoś tak się składa, że ciągle wychodzę ze swojej strefy komfortu. Zaczęło się... od wrotek.
Zbliżał się wieczór panieński mojej przyjaciółki, dziewczyny wesoło zarządziły, że na rozruch pójdziemy na wrotkowisko, a ja na to - nie mniej wesoło - że po moim trupie. Względnie po dużej dawce alkoholu. Koniec końców, nie tylko te śmiercionośne wrotki z
Przeżyliście kiedyś wielkie rozczarowanie? Ale takie naprawdę, naprawdę druzgocące?
Ja dwukrotnie.
Pierwszy raz - latem dziewięćdziesiątego trzeciego roku. Miałam wtedy osiem lat i pech chciał, że przyśnił mi się bardzo realistyczny sen, w którym rysowałam ślicznego zajączka. Zajączek, a właściwie zajęcza samica, trzymała w łapkach jedno ze swoich mięciutk