23.12.2016

Nie do końca magiczne święta

Kochani, wpadam tu dziś tylko na momencik... Po pierwsze dlatego, że właśnie nadszedł ulubiony moment każdego człowieka cierpiącego na prokrastynację, czyli ostatnia chwila. Ostatnia chwila na dokupienie brakujących prezentów, ostatnia chwila na upieczenie obiecanych ciast, ostatnia chwila na refleksję, czy ja w ogóle mam na jutro coś czystego oprócz dresu. Zaraz założę rycerski hełm moich dzieci na głowę i ruszę w bój, po mąkę i margarynę. (Przydałaby się jeszcze kusza, ale zarekwirowali mi na lotnisku.) Po drugie, od kiedy uczestniczę w setkach cudzych żyć poprzez media społecznościowe, święta są dla mnie naprawdę ciężkim doświadczeniem. Wiecie, jak najchętniej bym je obeszła? Wielkim łukiem.


Nie wiem, jak Wy, ale ja mam kompletny przesyt. Jeszcze do stołu nie zasiadłam, jeszcze barszczu nie siorbnęłam, a już mi się ulewa. I nie, nie dlatego, ze zżarłam wczoraj cały słoik świątecznych śledzi i popiłam śmietaną 30%. Mam dość tego zbiorowego przeżywania, chcę, żeby było już po. Z obawą myślę o grudniu 2017 i czuję, że albo się dostosuję i dam się wciągnąć w ten wir świątecznej psychozy, albo będę musiała na początku miesiąca oddać całkiem sprawny router na elektrośmieci i wylogować się na dobre kilkadziesiąt dni.

To nie jest tak, że czepiam się kogoś konkretnie, sama dołożyłam w tym roku swoje trzy grosze w tym temacie. Cała sztuka polega na tym, żeby konsumować z umiarem, bo wiecie, zjeść orzeszka laskowego (czy nawet garść), a opierdolić cały krzak leszczyny, to jednak jest różnica. Szczególnie dla alergików. Przy czym winny nie jest oczywiście krzak, tylko alergik. Pić to trza umić, mawia zawsze mój Mąż. Otóż, jak się okazuje, konsumować media społecznościowe również.

Mimo wewnętrznego cierpienia godnego Młodego Wertera i rozterek, które przecież nikogo nie obchodzą, przyszłam tu dziś, żeby złożyć Wam życzenia. Bo życzeń nigdy za wiele, a każda okazja jest dobra, żeby powiedzieć coś miłego ludziom, których lubimy. A jeśli tu nie traficie i nie przeczytacie - to nawet lepiej. Od niedoboru Internetu jeszcze nikt nie umarł. Podobno.

Życzę Wam zatem, Kochani, żebyście przeżyli ten czas, tak jak tego pragniecie.
Żeby przy Waszych stołach nie było końca śmiechom i rozmowom.
Żeby łagodność i wyrozumiałość wzięły górę nad prefekcjonizmemem i świąteczną spiną.
Żeby był to dla Was czas odpoczynku - niezależnie od tego, czy odpoczywacie gotując, odkurzając, czy bycząc się na kanapie.
Żebyście nie poczuli się wykorzystani i wyeksploatowani.
Żebyście odpuścili, zanim będzie za późno.

Żebyście zamknęli już okno przeglądarki