27.04.2018

Miksowanie i lepienie, czyli jak łączyć stare z nowym w kuchni

Były w dziejach Ziemi takie mroczne czasy, kiedy wszystko musiało do siebie pasować i być z jednego kompletu. Napudrowana peruka miała komponować się z rajtuzami, wzór z adamaszkowej tapety obowiązkowo powtarzał się na tapicerce foteli, a Romeo nie mógł z Julią, bo była z innej, że tak powiem, parafii. Zresztą, jakie peruki, jakie adamaszki, jakie Szekspiry? Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto w podstawówce nie miał szeleszczącego ortalionowego uniformu, od stóp do głów w jednym kolorze. Albo zestawu mebli żywcem przeniesionego z jednego z nielicznych wówczas sklepów meblowych („u Waldka”). No, w każdym razie: ja miałam.

kuchnia z wyspą ze starego bufetu


MIESZAĆ CZY NIE MIESZAĆ?

 
Kto chce i lubi, może oczywiście także dziś bawić się w serie i komplety: do pracy biurko Atena, łóżko Atena do spania, a do kitrania w skarpetach premii przed współmałżonkiem: okazała komoda, również imienniczka greckiej bogini. I choć od pewnego czasu znacznie większą popularnością cieszą się wnętrza eklektyczne i takie, gdzie każdy element z osobna jest przez właścicieli wyszukany i wybrany, wiele osób wciąż boi się pójść w tym kierunku. I ja ten strach rozumiem. Choć go nie podzielam.

Tylko pamiętaj: nie mieszaj! zwykła mawiać moja mama, kiedy na początku XXI wieku wychodziłam z domu na zakrapiane imprezy. Fakt, mieszać to trza umić, a ja - dzięki wieloletniemu sprzeciwianiu się słowom Matki - mam w tym nieliche doświadczenie. Jak łączyć i miksować, żeby nie skończyć z kacem i dziurą budżetową w portfelu? To całkiem proste: pokażę Wam na przykładzie mojej kuchni.

gres płytki marokańskie


NASZA KUCHNIA


PRZED


ciemna kuchnia

Nasza stara kuchnia kosztowała poprzednich właścicieli mieszkania pękaty wór dukatów - wiem, bo znalazłam fakturę. Germański sprzęt AGD z wysokiej półki i nie mniej germańskie meble nie były jednak ani wyjątkowo wytrzymałe, ani łatwe w utrzymaniu, ani ładne. Było ciemno, ponuro i mało funkcjonalnie. Puchnąca od wilgoci płyta MDF jako backsplash, podłoga w karo z niemal centymetrowymi fugami, niedziałające reflektorki. Do tego wszystkiego dodaliśmy od siebie jeszcze półwysep DIY, brzydki jak Multipla, tylko mniej niż Multipla pakowny. A to wszystko wyeksponowane i otwarte na salon. Jednym słowem: nawet gdybym lubiła i umiała gotować, i tak nie wchodziłabym do tej kuchni częściej niż po otwieracz do piwa.


NADAL PRZED, ALE JUŻ BLIŻEJ


biało-czarne frony szafek kuchennych

Raz na jakiś czas przebąkiwaliśmy coś o remoncie, choć myśl o zaprojektowaniu kuchni od nowa trochę mnie onieśmielała. Rysowałam sobie w głowie odważne projekty, w których starałam się wymazać wszystko, co jest i rozplanować pomieszczenie od nowa, dopasowując jego funkcje do naszych potrzeb. Kiedy w końcu otrzeźwiałam i stanęłam oko w oko z faktami, uświadomiłam sobie, że na moim wymarzonym siedzisku i tak nikt by nie siadał, a półki wyśnionej przeze mnie mikroskopijnej spiżarenki uginałyby się, owszem, ale pod ciężarem wyrzutów sumienia i niezrealizowanych planów owocowo-warzywnego przetwórstwa.

W urządzaniu trzeba czasem spojrzeć prawdzie w oczy i odseparować prawdziwe potrzeby od mrzonek i kaprysów. Wróciłam na ziemię i obrałam inną taktykę: po prostu upchnij wszystko, co potrzebne, w planerze IKEA.

Na kuchnię IKEA METOD namówił mnie mój mąż. Ja snułam wizje frontów o klasycznym kształcie, ale odważnej kolorystyce: granat, szałwia, ciemna zieleń, marsala, róż. Nieco za szybko wpuściliśmy jednak do siebie ekipę remontową, która radośnie, z prędkością pędzącego plażą Davida Hasselhoffa, pruła ściany i zmieniała naszą kuchnię w bunkier. A życie z bunkrem zamiast kuchni oznaczało jedno: jedzenie poza domem. Oczekiwanie dwa miesiące na zamówione fronty? Dla mnie luzik, ale nasz budżet nie przeżyłby starcia z taką ilością butter chicken i tikka masala!

W IKEA meble kuchenne kupuje się od ręki – ciężko z tym konkurować. Spośród dostępnych frontów już od dawna najbardziej podobały mi się czarne, drewniane: LAXARBY (niedawno zastąpione modelem LERHYTTAN). Jednak naniesione w projekcie na górny i dolny rząd szafek nie przekonały nas – dopiero co pozbyliśmy się ciemnych mebli i nie chcieliśmy do tego wracać. Drżącą ręką wymieniłam w planerze wszystkie górne szafki na białe, z frontami SÄVEDAL i… spodobało nam się! Dla pewności spytaliśmy całą rodzinę, wszystkich znajomych, obcą babę w warzywniaku, inkasenta z elektrowni, kioskarkę, lekarza na wizycie domowej i… im też się spodobało!

Dwukolorowa kuchnia to jednak dość mało polotu jak na mnie. Wciąż obawiałam się, że takie achromatyczne wnętrze będzie nudne i „nie moje”. Okazało się zgoła inaczej: klasyczna biało-czarna, łatwo dostępna baza z IKEA okazała się świetnym tłem dla innych szaleństw.

Z tak zaprojektowanej bazy mogliśmy wyjść w kilku kierunkach:

  • Utrzymać wnętrze achromatycznym, z dodatkami ze stali (np. seria KUNGSFORS) i płytkami typu subway. Powiesić lampy HEKTAR, by osiągnąć lekko industrialny efekt
  • Ocieplić ją np. drewnopodobnym gresem i drewnianymi dodatkami (półki i stołek BEKVAM), dodać backsplash w łagodnym, pastelowym odcieniu i tapetę z delikatnym roślinnym motywem
  • Nad blatem zastosować wzorzyste, rustykalne kafelki, stylizowane uchwyty (np. EDVALLA lub SKÄRHAMN), lampy OTTAVA bądź INDUSTRIELL, a na ścianie przy oknie, na starej, ozdobnej półce wyeksponować wiekowe talerze czy akcesoria.
  • Zrobić to po naszemu

IKEA SAVEDAL


PO (NASZEMU)


Nasza kuchnia łączy w sobie klasykę z oryginalnością, spokój z szaleństwem, nowe ze starym i podwarszawską wieś z Dubajem. Kocham ją. Kiedy jest sprzątnięta.

Jednym z moich ulubionych elementów są położone nad blatem kafelki. Nieustanna potrzeba, by „mieć inaczej niż inni” i długie poszukiwania ideału, przyciągnęły do mnie błyszczącą rybią łuskę, którą wprost uwielbiam. Jedyne, co dziś bym zmieniła, to fuga – zdecydowałabym się na odrobinę ciemniejszy odcień, by mocniej zaznaczyć oryginalny kształt płytek.

Do podłogi nie byłam przekonana, a wybór w zasadzie dokonał się za mnie. Wiedziałam, że chcę wzorzysty gres i – przetrzepawszy cały Internet – znalazłam tylko ten. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale już się lubimy. Na Instagramie ktoś porównał te kafle do podłogi w starej kamienicy i to już ostatecznie mnie przekonało. Chyba żaden inny element nie wprowadza do tego wnętrza tyle życia, co gres właśnie.

Nie wiem, jak wytłumaczyć te ilości złota w mojej kuchni, skoro sama bronię się przed każdą możliwą biżuterią. Może tak, że złoto po prostu dobrze wygląda z klasyką. Drobne dodatki, takie jak lekko stylizowane uchwyty i gałki ENERYDA, odmieniły fronty, a złota bateria NYVATTNET to jest po prostu mój prywatny namber łan, #bogactwo, #dubaj, #cygańskipałac i w ogóle Pinterest milion.

złoty kran


STARE + NOWE = WYSPA


Prawdziwą truskawkową bezą, aksamitnym budyniem i kandyzowaną wisienką na torcie naszego sprytu i kreatywności jest z całą pewnością wyspa. Nic w tej kuchni nie mogłoby być bardziej w moim stylu niż zaadaptowany do codziennego użytku staroć.

Ja uwielbiam stare meble. Nie antyki, nie żadne drogocenne, starannie odrestaurowane zabytki. Starocie. Graty. Nadgryzione zębem czasu, podniszczone, niedoskonałe. Lubię sam proces wyszukiwania, przegrzebywania internetowych czeluści w poszukiwaniu tego, co sobie wymarzyłam. Lubię tę ekscytację, gdy odbieram zamówiony mebel, odwijam ze streczu i folii bąbelkowej i po raz pierwszy go dotykam. Lubię pierwsze przymiarki we wnętrzu, jeżdżenie komodami i stolikami po salonie, by znaleźć dla nich jak najlepszy kąt. Lubię studiować te ryski, te dziurki, te plamy, zastanawiając się, w jakich okolicznościach powstały. Lubię wreszcie, gdy się już delikwent zadomowi, mijając, poklepać go po blaciku i pomyśleć, że to był dobry wybór.

Ten stary bufet upolowałam za 300 zł. Od razu wiedziałam, że będę go bezcześcić farbą, więc szukałam mebli w średnim stanie, uszkodzonych i – przede wszystkim – tanich. I taki właśnie okaz udało mi się znaleźć: z podziurawionym blatem, otworami wyciętymi w plecach, powyłamywanymi zamkami drzwiczek, utrąconymi nóżkami. Absolutnie żaden z tych mankamentów nam nie przeszkadzał. Najważniejsze były wymiary: mebel musiał mieć maksymalnie 170 cm szerokości, głębokość pozwalającą na zamontowanie szuflad (jestem czcicielką szuflad w kuchni, totalnie) oraz wysokość wygodną zarówno dla wałkującej kruche ciasto osoby, jak i dla siedzącego vis a vis a na barowym stołku podjadacza. W tym poście opisałam dokładnie, jak zmienić taki mebel w użyteczną kuchenną wyspę, toteż teraz powiem tylko: zróbcie to, bo warto. Efekt jest piorunująco piorunujący!

dwukolorowa kuchnia
przechowywanie w wyspie kuchennej

Wizualna robota, którą robi wyspa, to jedno, ale jaka ona jest przy tym praktyczna! O ludzie! Ogromny blat roboczy na wygodnej wysokości kusi wizjami kulinarnych orgii (pierogi, te sprawy…). Sześć szuflad MAXIMERA o różnych wysokościach uporządkowało kuchenny bałagan i zapewnia łatwy dostęp ot, choćby do patelni, tak potrzebnych, gdy mąż wraca do domu bez czegoś słodkiego dla żony. Stojące zaś od strony salonu hokery stały się ulubionym miejscem śniadaniowym dzieciaków – stół w jadalni nagle stał się passé, démodé i w ogóle sooo 2017.

Nie tylko wyspa miażdży swoją praktycznością, funkcjonalność to w ogóle drugie imię IKEA, takie zdanie mam od zawsze. Szczególnie w dziale kuchni widać, że ktoś naprawdę ruszył głową, projektując to czy inne rozwiązanie do mebli METOD. Mnie, jako klientkę, mile to łechce – lubię, jak się o mnie myśli. Tu nawet skrawek miejsca nie ma możliwości się zmarnować.

Szuflada pod piekarnikiem to może jeszcze nie jest wielki skok dla ludzkości, ale już te niziutkie szuflady MAXIMERA, które można dołożyć do istniejących już szuflad z wyższymi frontami… bomba! Albo dodatkowe, szklane boki MAXIMERA – to tak naprawdę więzienie dla tych wszystkich drewnianych łyżek, tych wyciorów do butelek, tych plastikowych pojemników i całego tego tałatajstwa, które próbuje nawiać bokami za każdym razem, gdy zamykam szufladę. Sprawiłam sobie też kilka pojemników VARIERA, które zawiesza się na bocznym relingu szuflady i każdego, kto po raz pierwszy przychodzi obejrzeć naszą kuchnię po remoncie, torturuję widokiem dużych półmisków i talerzy, które trzymam tam ustawione pionowo. Wspaniała oszczędność miejsca, wpiszę sobie to do CV, bo, serio, pękam z dumy. Praktyczności nie można też odmówić zlewozmywakowi DOMSJO, który był jednym z moich absolutnych masthewów i który – dzięki swojej głębokości i przepastności – pozwala na takie składowanie w nim brudnych naczyń, że nie widać ich z salonu. Czego chcieć więcej?

szuflada IKEA
widok szuflady z góry
różowa wyspa kuchenna


JAK ŁĄCZYĆ STARE Z NOWYM W KUCHNI?


Jeśli właśnie projektujecie kuchnię i chcecie nieco w niej zamieszać lub macie ochotę na zmianę we wnętrzu, które jest już urządzone, wiedzcie, że niemal każdy styl pozwala na zabawę w łączenie i miksowanie starego z nowym. Mówi się, że w eklektycznym wnętrzu potrzebny jest jakiś wspólny mianownik, coś, co – choćby bardzo cienką nitką – połączy wszystkie elementy.

Wychodzę z założenia, że jeśli wybieram kilka rzeczy i na widok każdej z nich oczy zapalają mi się jak długie światła, a serce wali, jak przed audiencją u pani z dziekanatu, to jest to wystarczający powód, by owe rzeczy ze sobą zestawić. Ich wspólnym mianownikiem jest po prostu mój gust, a one są jego odbiciem.


KUCHNIA NOWOCZESNA

 
Kuchnie nowoczesne to te, w których najłatwiej dokonać przeszczepu z targu staroci. Może to dlatego, że zestawienia kontrastowe są najciekawsze i najłatwiej osiągnąć nimi efekt WOW. Wyobraźcie sobie czarną, nowoczesną kuchnię (jak np. KUNGSBACKA z IKEA; swoją drogą, wiecie, że folia, którą pokryte są te fronty, jest zrobiona z butelek PET?), a w niej stary, dębowy stół na toczonych nogach. Albo lekko nadgryzioną zębem czasu przeszkloną witrynę lekarską pełniącą funkcję kredensu. Lub też kredens kuchenny właśnie, barokowy i zdobiony, w naturalnym kolorze oczyszczonego drewna lub totalnie odjechanym złocie, błękicie, czerwieni czy nawet neonie.

Jeśli cały mebel to dla Was zbyt wiele, pomyślcie o vintage’owym barku na kółkach, lustrze nad zlewem, lampie lub półce na talerze. Macie odwagę i chęć na kontrastowy, śmiały kolor? Wystarczy nawet jeden taki akcent, by odmienić zbyt konsekwentne w swojej nowoczesności wnętrze.

Nowoczesne kuchnie nie wymuszają nowoczesnego oświetlenia. Ciekawym i przekornym akcentem na tle ciemnych, nowoczesnych mebli może być na przykład ta oto nowość w IKEA – lampa OTTAVA. Jest dostępna w trzech kolorach, ale to na myśl o połączeniu mosiądzu z czernią mam gęsią skórkę.

przeszklona szafka kuchenna


KUCHNIA KLASYCZNA

 
Niezależnie od tego, czy macie do czynienia z klasyką angielską czy skandynawską – tutaj również można zabawić się w łączenie starego z nowym. Klasyczne jasne kuchnie, takie jak BODBYN, SÄVEDAL czy HITTARP genialnie ożywi wyspa ze starej komody, kredens w ciekawym kolorze lub oryginalne, przemysłowe lampy.

Dobrym pomysłem mogą być również otwarte półki z kolekcją upolowanych na pchlim targu dodatków, barwnym serwisem kawowym bądź talerzami po prababci. Choćby cudzej.
Jeśli macie barek lub wyspę tworzącą komplet z kuchnią, może warto pomyśleć o zastąpieniu dotychczasowych stołków czymś nowym (tzn. starym), charakternym i przyciągającym wzrok?

wachlarze kafelki ścienne


KUCHNIA RETRO


W ostatnich latach coraz więcej osób odkrywa zalety farb renowacyjnych, pozwalających na poddanie metamorfozie niezbyt lubianych frontów bez dziurawienia domowego budżetu. Na ten krok często decydują się posiadacze kuchni retro czy rustykalnych, a wśród kolorów, które wybierają, na prowadzenie wysuwają się szarość i biel. Wymieniając na nowe takie elementy jak lampy kuchenne, otwarte półki, systemy przechowywania na szynach, baterie zlewowe czy stoły z krzesłami, możemy zupełnie odświeżyć całe pomieszczenie i zdjąć z szafek piętno „przestarzałych”. Nawet jeśli rzeczywiście są przestarzałe.

Wśród „pewniaków”, które dobrze wyglądałyby w takim wnętrzu, wskazałabym lampę RANARP z IKEA. Jest niemalże jednolita, gładka i prosta w formie, ale mosiężne elementy dodają jej smaczku i stanowią pomost, między tym, co w kuchni nowoczesne i tym, co wiekowe.

FOTO, jedne z tańszych lamp wiszących w IKEA, łączą ciekawe, nowoczesne kolory z tradycyjną formą, nawiązująca nieco do starych opraw przemysłowych. Wszystko to sprawia, że są jednymi z częściej wybieranych rodzajów oświetlenia przy metamorfozach, szczególnie tych niskobudżetowych.

Bardzo pomocnym akcesorium w każdej kuchni, a szczególnie w takiej, której nie chcemy przeładować przestylizowanymi akcentami, może być wózek RÅSKOG. Jest dostępny w różnych ciekawych kolorach, a formą przypomina szpitalne pomocniki na kółkach.

Potrzebny nowy stół? W przemalowanej rustykalnej kuchni postawiłabym coś skromnego i prostego, jak sosnowy LERHAMN albo brzozowy NORRÅKER. Ładna zastawa i zabawna, haftowana makatka „zepną” go w całość z resztą wyposażenia.

słoiczki na przyprawy



MIESZAĆ!


Łączenie „starego” z „nowym”, choć wielu wydaje się trudną sztuką, to doprawdy żadne rocket science. Nie wymaga kursów, tytułu doktora ani Paszportu Polsatu. Wystarczy uwierzyć we własny smak i uruchomić wyobraźnię. Każdy mebel, każdy dodatek, każdy element wyposażenia, jeśli jest przez nas użyty świadomie, może obronić się we wnętrzu, pełnić przydatne funkcje, dopełnić całe pomieszczenie. A nawet – jeśli mu na to pozwolimy – zagrać pierwsze szksypcze. Szkszycpe. Skszyp...
Whatever.

wyspa kuchenna ze starego bufetu
marokańska wzorzysta podłoga w kuchni
antyk w kuchni
zlewozmywak IKEA DOMSJO
tomb raider komiks


[Zdjęcia: Piotrek Motrenko, Kasia Sojka]


[Partnerem wpisu jest IKEA]