6.06.2017

Historia porodowa, czyli szafka z tapetą

Jestem opieszała.

Bogowie, jaka ja jestem opieszała! Mogłabym być jakimś lewitującym Guru Opieszałości w sekcie Czcicieli Metody Małych Kroczków. W dowodzie osobistym dopisałam sobie markerem drugie imię: Może-Juuutro... Odłożyłam już chyba wszystko, co da się odłożyć. I to więcej niż raz. W słownikach zamiast definicji opieszałości mogłaby się znajdować jedynie krótka notka:

opieszały przym. od opieszałość - p. Kasia Sojka



Jestem tak opieszała, że gdybym była opieszała jeszcze odrobinę bardziej, przestałabym się z tej opieszałości starzeć. Bo odłożyłabym to na później. Zresztą trochę tak jest - wiem na przykład, że nigdy nie umrę, bo Śmierć po prostu nie zniesie mojego rozmemłania. Przyjdzie do mnie z kosą, w obdartej czarnej szacie à la Harry Potter (tylko taki trochę bardziej bezdomny), w zajebistych sandałach prosto z Dubaju (śmierć nie może oszczędzać na sandałach) i powie:

- Zbieraj się, Katarzyno, córko Urszuli i Konrada - jedziesz na wczasy. Do ciepłych krajów. Ha. Ha. HAHA!

A ja, leżąc na kanapie, nie odrywając wzroku od 500 PANORAMICZNYCH, rzucę:

- Daj spokój, gdzie się tak, kurwa, śpieszysz? Całe życie na to piekielne All Inclusive pracowałam, nie ucieknie mi. Przyjdź jutro.

I, słysząc jej poirytowane gderanie, ściszę aparat słuchowy, poprawię poduszkę pod hemoroidem i dalej będę się głowic, jakaż to jest ta gleba polodowcowa na 5 liter, pierwsza "G". I tak dzień w dzień, aż skończę ostatnią krzyżówkę.

Klejnotem w koronie mojego odkładania i odwlekania jest mebel, o którym chcę Wam dzisiaj opowiedzieć. Kupiłam tę peerelowską szafeczkę z zamiarem lekkiego odświeżenia jej, przerobienia w jakiś ciekawy sposób i sprzedania. Kupiłam ją w lipcu i gdy na nią spojrzałam, od razu zapłodniły mnie wizje fantastycznych metamorfoz. Ale zygota, jak to zygota, musi się dziewięć miesięcy w cieple uleżeć - i to jest ten drobny szczegół, którego nie był w stanie zrozumieć mój Mąż, choć przecież i na biologię chodził, i dwójkę dzieci ma. 

Przez dziewięć błogosławionych miesięcy codziennie odkładałam odświeżanie mojego mebla. A mebel radośnie zagracał nasze mieszkanie i podnosił ciśnienie mojemu mężowi jak, nie przymierzając, pielgrzymka kierowcom. W końcu musiało nastąpić rozwiązanie i nie będę ukrywać, że był to poród indukowany - dostałam ultimatum, deadline i jeszcze kilka innych równie brzydkich słów w pakiecie (m.in. "rozwód", "japierdolę" i "krwiomocz"). W telegraficznym skrócie: ogarniasz ten paździerz albo wynoszę go na śmietnik.

Na wieść o śmietniku zleciały się sępy (o dziwo same samice), gotowe czatować na mojego Męża, gdy, wesoło pogwizdując, będzie niósł mój śliczny mebelek do kontenera. Niedoczekanie. Spięłam się, bo widać już było główkę i... wypuściłam dziecko w daleki świat ku uciesze rodziny, zadowoleniu kupca i... własnej rozpaczy. Żartuję. Cieszyłam się jak cholera.

Metamorfoza może Wam przywodzić na myśl to, co często robi z meblami Paula z bloga Refreszing. I słusznie, bo właśnie ona i jej przeróbki z użyciem tapet mnie zainspirowały. A oto co i jak zrobiłam temu meblu, krok po kroku:

  1. Przy pomocy cykliny zdjęłam lakier z nóg i stelaża, który je łączy.
  2. Z pigmentów (zielony, granatowy, biały) i bazy stworzyłam odcień zieleni zbliżony do koloru z tapety i pomalowałam nim nóżki.
  3. Fronty zdemontowałam i zmatowiłam papierem ściernym. Dokładnie odpyliłam.
  4. Jeden z frontów pomalowałam trzema warstwami farby (odcień znów mieszałam własnoręcznie). Tą samą farbą pomalowałam brzegi drugiego frontu.
  5. Na drugi front przykleiłam tapetę na zwykły klej do tapet. Prostokąt celowo zostawiłam nieco większy niż drzwiczki. Gdy klej zupełnie wysechł, położyłam front tapetą do dołu i brzegi przycięłam na równo skalpelem. W miejscach, gdzie tapeta odstawała, podkleiłam ją małym pędzelkiem.
  6. Pokryłam tapetę dwiema warstwami wodnego lakieru do drewna (akurat taki miałam w domu). Moja rada: nakładajcie cieniutkie warstwy pędzlem.
  7. Wypolerowałam szafkę pastą do karoserii (do kupienia w każdym hipermarkecie) - to też rada od Pauli!
  8. Oddałam się kontemplowaniu własnej zajebistości. 
  9. Żartuję. 
  10. Jestem na to zbyt skromna.

Dalej jestem w szoku, że to zrobiłam...