17.03.2016

Teoria ewolucji, czyli komu i dlaczego wyrosły nóżki

DIY
Tego dewońskiego popołudnia, 370 milionów lat temu, słońce świeciło nad Ziemią wyjątkowo pięknie. Migotliwe świetlne refleksy tańczyły na powierzchni wody, dając pływającym niżej rybom prawdziwy spektakl i radując ich szkliste, wyłupiaste oczy. Nad lustrem wody delikatne łodyżki psylofitów zieleniły się tak kusząco, że Śledź Krystian nie wytrzymał.


- Pieprzyć to bajoro! - zabulgotał - Wyhoduję sobie nogi i zawijam się na ląd.
Jak rzekł, tak zrobił: w przeciągu godziny wyrosły mu dwie pary zgrabnych odnóży. Miał z tym potem trochę papierkowej roboty i biegania po urzędach, bo musiał wyrobić nowy dowód osobisty, prawo jazdy i kartę Payback. Ze Śledzia Krystiana, ryby, stał się przecież Płazem Krystianem. Ale nigdy nie żałował tej decyzji, choć przez kilka pierwszych miesięcy odnóża plątały mu się przy truchcie, a po upalnym dniu potrafiły nieźle klepać serem. Bo z nogami to jednak jest weselej.

I ładniej. Przypomnijcie sobie choćby metamorfozę szafki RTV dokonaną przez moją Mamę - zgrabne nóżki dodały jej lekkości i retro-pazura. Zresztą, nogi meblowe nie muszą być zgrabne, tak jak w mojej szafce BESTA z IKEA - niby takie krępe kulasy, a jednak całość prezentuje się o niebo lepiej niż wcześniej.

Dzisiaj znów udowodnię Wam, że przy pomocy czterech nóżek można odmienić mebel nie do poznania, nadając mu także nowe funkcje. Pamiętacie komodę biblioteczną złowioną przeze mnie w głębinach Internetu?

Przerobiłam ją na stolik-magazynik, dodając cztery skośne nogi kupione na OLX (kupiłam za grosze starą ławę i poprosiłam sprzedawcę o wysłanie samych nóg). Nogi oczyściłam i przemalowałam na czarno farbą akrylową. Mają wiele niedoskonałości i ubytków, ale chyba takie idealne nóżki nie komponowałyby się dobrze z moją starą, zniszczoną komódką.

Tak naprawdę same nogi są proste - skos zyskują dzięki klinom zamocowanym u szczytu. Niestety, jako że jest to konstrukcja dość wiekowa, a szafka - nawet pusta - waży bardzo dużo, na stabilność gotowego mebla można nieco narzekać. Myślę, że lepszym rozwiązaniem jest zakup jakiegoś nowoczesnego systemu "uskaśniania" nóg - podobno niektórzy zamawiają takie cuda z Aliexpress. Wybadam i dam znać.

Przy okazji jest to chyba dobry moment, by ponarzekać na wąski asortyment nóżkowy w naszym pięknym kraju. Ja wiem, że za 50 zł/szt. coś-tam da się kupić. Ale to wciąż mało. Mało jest nóżek dizajnerskich, mało zwykłych nóg z litego drewna, mała rozpiętość rozmiarów, mały wybór kształtów i form. Przy takiej modzie na PRL, jaka teraz panuje, jest to naprawdę niezła nisza. Jeśli się mylę - bardzo chętnie dam się Wam wyprowadzić z błędu.
Aha, i wiem, że można zamówić nogi u stolarza. Ale w ogóle nie o to mi chodzi. 

Wracając do Darwina i Teorii Ewolucji, oto moja komódka, wymacana przez setki studentów Zakładu Biologii Ewolucyjnej Uniwersytetu Łódzkiego (teraz już rozumiecie, co mnie natchnęło do napisania bajki o Śledziu...) Zamiast kart bibliotecznych mieści teraz zaskakująco dużo moich drobiazgów: od wstążek, przez piórka po pasy skóry i mosiężne śruby. Gdyby tylko te szufladki chciały się łatwiej wysuwać...  
   


ZOBACZ TEŻ TOP 20 MOICH ULUBIONYCH MEBLI Z OLX:

LESS WASTE WE WNĘTRZACH,
CZYLI 20 UŻYWANYCH MEBLI,
KTÓRE ZABIORĘ DO GROBOWCA